czwartek, 28 czerwca 2018

Gdzie kupujemy biżuterię?...

Zakupy cennych drobiazgów przestały być, jak kiedyś, poważnym wydarzeniem wymagającym kilkukrotnych odwiedzin i dłuższych narad. Dziś coraz częściej biżuteria jest kupowana impulsowo, przy okazji wizyty na zakupach. Takie miłe prezenty lubią sobie robić kobiety, zwłaszcza w wieku 25–40 lat, choć wcześniej zwykle to panowie byli tymi, którzy regulowali biżuteryjne rachunki.

Biżuteria stała się częścią świata mody. Kobiety wiedzą już, że tak jak zmieniają się trendy w dziedzinie strojów, tak samo jest z dodatkami jubilerskimi. Kiedyś panowało przekonanie, że biżuteria jest na pokolenia, dziś są kolekcje na poszczególne sezony. Dobrym przykładem jest choćby pokolenie milenialsów, którzy kupują częściej, ale niezbyt drogie wyroby. Wszyscy producenci chcą jednak dotrzeć do jak najszerszego spektrum nabywców. Od młodych i niezbyt zamożnych po takich, którzy za jednym razem potrafią wydać ponad 100 tys. zł.

Dlatego polskie sieci chcą być postrzegane jako luksusowe, a jednocześnie nie chcą. Bo z jednej strony liczy się prestiż, a z drugiej lepiej nie być za bardzo „ą-ę”. To trochę wynika z postrzegania luksusu przez Polaków. Imponuje im, ale czasem także śmieszy i złości. Dla jednych każda biżuteria ze złota i srebra z definicji jest luksusowa, inni za taką uznają dopiero kolię wysadzaną brylantami.

- Nasze postrzeganie luksusu zależne jest od osiąganych dochodów. Osoby zamożne, czyli osiągające dochody w przedziale 7–20 tys. miesięcznie, za luksusowe uznają wyroby o cenie ponad 2 tys. zł, u osób o wyższych dochodach ta bariera jest na poziomie ponad dwa razy większym. – wyjaśnia Tomasz Wiśniewski, partner w KPMG, współautor raportu „Rynek dóbr luksusowych w Polsce”.
Według teorii marketingu towar, który jest w finansowym zasięgu więcej niż 20 proc. konsumentów, przestaje być luksusowy.
Dlatego Apart wprowadził oddzielne salony Apart Exclusive, w których ceny zaczynają się od 5 tys. zł.
– Sprzedajemy tam luksusową biżuterię ze złota i platyny dla zamożniejszych klientów, a także zegarki z najlepszych firm, głównie szwajcarskich. W okresie przedświątecznym brylanty cieszą się szczególną popularnością – wyjaśnia Piotr Rączynski z firmy Apart.

Walka o najbogatszego klienta nie jest łatwa, bo Apart, W. Kruk czy Yes to nie są światowe marki, jak Cartier, Tiffany, Bvlgari czy Mikimoto. Dlatego najbogatsi Polacy biżuteryjne zakupy zamiast w Poznaniu, Warszawie czy Krakowie wolą robić w Paryżu, Londynie lub Nowym Jorku. Tak działa zjawisko zwane w ekonomii „efektem snoba”. By nie zatracić poczucia swej wyjątkowości i elitarności, najbogatsi unikają kupowania wyrobów marek nadmiernie według nich dostępnych.

– Z naszych badań wynika, że do kupowania za granicą luksusowej biżuterii słynnych marek skłania osoby najbogatsze także większy wybór i przekonanie, że ceny będą tam niższe – wyjaśnia Tomasz Wiśniewski z KPMG.
Biżuteria ze złota, srebra i kamieni szlachetnych za sprawą sieci jubilerskich demokratyzuje się, stając się dostępna dla coraz większej grupy Polaków. Popyt rośnie w tempie dwucyfrowym.

– To efekt szybkiego bogacenia się społeczeństwa. Biżuteria i drogie zegarki stanowią komunikat świadczący o aspiracjach i społecznym statusie. Bo z natury jesteśmy próżni – wyjaśnia prof. Małgorzata Bombol z SGH, badaczka ekonomicznych zachowań Polaków.

W obecnych realiach bardzo dobrze sobie radzą mali producenci biżuterii. Pomimo znacząco ograniczonego dostępu do technik marketingowych, powszechnych w dużych korporacjach, także małe firmy znajdują swoje miejsce na dzisiejszym rynku. Ich domeną jest produkcja biżuterii, której nie sposób znaleźć w salonie jubilerskim w galerii handlowej. Takie firmy z powodzeniem dostarczają na rynek biżuterię z segmentu premium i gwarantują niepowtarzalność swoich wyrobów. Jubilerzy nawet jeżeli utrzymują produkcję seryjną pewnej części asortymentu to i tak ich główną produkcją jest najczęściej biżuteria wykonywana na zamówienie według indywidualnych projektów z gwarancją niepowtarzalności.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz